66-letni Andrzej T. zasłabł w radiowozie podczas transportu. Pomimo natychmiastowych prób reanimacji przeprowadzanych przez załogę policjantów i przybyłych na miejsce ratowników medycznych, nie mogli uratować życia mężczyzny. Badanie okoliczności tej śmierci jest obecnie prowadzone przez prokuraturę.
Andrzej T., nazywany przez miejscowych „Niemiec”, był dobrze znaną postacią w swoim rodzinnym mieście Markowa, blisko Łańcuta. Regularnie robił spacery ze swoim psem, a jednym z jego ulubionych przystanków był lokalny sklep spożywczy, który odwiedzał również w tym tragicznym dniu – środę 31 stycznia.
Policja zapewniała, że całe zdarzenie rozpoczęło się jako rutynowa interwencja. Jak ustaliliśmy, Andrzej T. miał zakupić alkohol i konsumować go ze swoim towarzyszem przed sklepem w Markowej. W tym momencie na miejscu pojawił się radiowóz. Policjanci interweniowali, gdyż mężczyźni spożywali alkohol na terenie publicznym.
Według relacji mieszkańców Markowej, Andrzej T. próbował uciec przed policją, lecz funkcjonariusze okazali się szybsi. Po zatrzymaniu mężczyzny, założyli mu kajdanki, na co on zareagował agresywnie i zaczął wyzywać policjantów.